Wojenne wspomnienia żytowieckiej nauczycielki
W środowe przedpołudnie 15 stycznia 2020 roku szesnaścioro uczniów uczęszczających do klasy VI b w towarzystwie wychowawczyni p. Anny Piaseckiej oraz nauczyciela historii p. Krzysztofa Blandziego wybrało się do gostyńskiego Muzeum, by w sali wystaw czasowych obejrzeć wystawę zatytułowaną „Wypędzeni 1939 … Deportacje obywateli polskich z ziem wcielonych do III Rzeszy”, wziąć udział w żywej lekcji historii, a przede wszystkim wysłuchać związanych z wysiedleniem wspomnień emerytowanej nauczycielki żytowieckiej szkoły p. Doroty Lisewskiej.Nie ulega wątpliwości, że p. Dorota Lisewska, w latach 1971-1984 nauczycielka geografii, ale również biologii i plastyki, a w roku szkolnym 1979/79 dyrektor Szkoły Podstawowej w Żytowiecku, to osoba, której nazwisko na zawsze złotymi zgłoskami wpisało się w historię naszej szkoły. W Żytowiecku nie było wówczas ani komputerów, ani tablic multimedialnych. To jednak nie oznaczało, że lekcje nie były ciekawe. Wręcz przeciwnie. Uczęszczający do naszej szkoły w latach siedemdziesiątych ubiegłego stulecia uczniowie wspominają, że p. Dorota Lisewska to osoba żyjąca pracą, ciesząca się autorytetem uczniów oraz niezwykle sumienne i obowiązkowo podchodząca do swoich zadań. No i zawsze uśmiechnięta, z pasją dzieląca się z dziećmi i młodzieżą swoją wiedzą.
Gdy w 1939 roku wybuchła II wojna światowa, p. Dorota Lisewska, wówczas Koszczyńska, miała cztery lata. Wraz z rodzicami – Ludomirą i Zygmuntem oraz trzema siostrami Haliną, Łucją i mającą wówczas zaledwie roczek Jadwigą mieszkała w Czeszewie k. Wrześni. Pan Koszczyński był bardzo lubianym, cenionym i szanowanym nauczycielem oraz kierownikiem szkoły w Czeszewie. Pani Koszczyńska nie pracowała, zajmowała się domem i dziećmi.
W czwartek 30 listopada 1939 roku siostry Koszczyńskie bawiły się na imieninach u swego sąsiada Andrzeja. Niespodziewanie przybiegła po nie piastunka Zosia, prosząc, aby jak najszybciej wróciły do domu. Byli już w nim niemieccy żołnierze, a przed szkoła stały powózki. Na nic zdały się argumenty znających język niemiecki rodziców. Sześcioosobowa rodzina otrzymała dwadzieścia minut na spakowanie się. Kolejne dwa dni państwo Koszczyńscy spędzili w stodole, w której urządzono punkt zborny. Później była już podróż wagonami towarowymi do Radomia, gdzie rodzinie Koszczyńskich przyszło spędzić okupację.
Szóstoklasiści z nieukrywanym zainteresowaniem wysłuchali opowiadaną przez p. Dorotę Lisweską historię. Chętnie oglądali również wykonane podczas wojny w Radomiu czarno-białe fotografie ukazujące niełatwe, choć pełne miłości, wysiedleńcze życie państwa Koszczyńskich.
Pierwszą część lekcji zakończyły podziękowania, które w imieniu opiekunów oraz swoich koleżanek i kolegów p. Dorocie Lisewskie za podzielenie się swoimi wojennymi wspomnieniami złożyła, wręczając bukiet kwiatów, Weronika Kaczmarek.
W drugiej części lekcji szóstoklasiści oglądali czternaście wielkoformatowych plansz, na których ukazana została deportacja ludności polskiej na przełomie 1939 i 1940 roku. Odbywała się ona najczęściej nad ranem. Wysiedlone rodziny ładowano najczęściej do ciężarówek lub autobusów, a czasem prowadzono w pieszych kolumnach do punktów zbornych. Stamtąd trafiały do obozów przejściowych. Najczęściej akcje wywożenia wysiedlonej ludności polskiej przeprowadzano transportem kolejowym. Polacy odbywali tę podróż stłoczeni ponad miarę w nieogrzewanych wagonach. Dokuczały im głód oraz przejmujące zimno.
W ostatniej części lekcji uczniowie klasy VI b podzieleni zostali na trzy- lub czteroosobowe zespoły, które uzupełniały przygotowane przez p. Krzysztofa Blandziego karty pracy. Kapitanami poszczególnych zespołów zostali Kacper Antkowiak, Aleksandra Bartlewska, Weronika Kaczmarek, Martyna Kochanek oraz Michał Staśkiewicz. Na każdej ze wspomnianych kart pracy znajdowało się pięć zadań. Każdy z zespołów w ciągu kilku minut bezbłędnie wykonał swoje zadania, a jako pierwsza uczyniła to drużyna w składzie: Aleksandra Bartlewska, Adrian Bujak, Kacper Karólak i Katarzyna Walkowiak.
Ktoś kiedyś powiedział, że nie ma nic lepszego niż poranna kawa, świeża i pachnąca farbą drukarską gazeta oraz chrupiące bułeczki. Dodajmy do tego zestawu odbywające się z udziałem świadków historii lekcje, o których potem pamięta się latami.
Tekst i foto: Krzysztof Blandzi