Wiosenny spacer po Żytowiecku
Ile lat ma nasze Żytowiecko i jakie przed laty nosiło nazwy? Dlaczego powinniśmy zachować we wdzięcznej pamięci Maksymiliana hrabiego Mielżyńskiego, księdza Stanisława Zinglera i Leona Włodarczaka? Co, gdy II wojna światowa dobiegała końca, wydarzyło się w budynku naszej szkoły i w jej pobliżu?Na te i inne pytania, w towarzystwie wychowawcy p. Krzysztofa Blandziego, w czwartkowy poranek 21 marca 2019 roku podczas wiosennego spaceru po Żytowiecku próbowało odpowiedzieć trzynaścioro uczniów klasy trzeciej gimnazjum.
Wycieczka po Żytowiecku rozpoczęła się od wizyty na założonym w 1982 roku placu zabaw, na którym przez wiele lat znajdowało się boisko sportowe. Gimnazjaliści dowiedzieli się wówczas, że pierwsze, najstarsza wzmianka o Żytowiecku, zamieszczona w źródłach pisanych pochodzi z roku 1310. Tak więc nasza miejscowość ma już siedemset dziewięć lat. Według legendy, której bohaterami byli posiadający woreczek z ziarnami żyta, trzej bracia, nasza miejscowość w chwili swego powstania nazywała się Żytojady. Z kolei na wspomnianym dokumencie z 1310 roku, gdy Żytowiecko włączone zostało w skład utworzonego wówczas dystryktu ponieckiego, widnieje nazwa Sitogessie. Niewiele osób wie, że w czasach utraty niepodległości przez naszą Ojczyznę, władze niemieckie dekretem z dnia 20 października 1896 roku zmieniły nazwę miejscowości na Seide. Przeciwko zmianie nazwy wsi mocno protestował nasz ówczesny proboszcz – ksiądz Stanisław Zingler. Bohaterski kapłan przestał przyjmować korespondencję przychodzącą do parafii, a zachęceni jego postawą mieszkańcy, zniszczyli tablicę z niemiecką nazwą wsi. Może właśnie dlatego władze niemieckie 3 listopada 1897 roku nie zaprosiły naszego kapłana na uroczystość otwarcia nowo wybudowanego budynku szkolnego.
Gdy gimnazjaliści opuścili plac zabaw, przed ich oczyma ponownie znalazła się najstarsza część naszej szkoły. Za sprawą tajemniczego zegara, którego wskazówki cofnęły się o siedemdziesiąt cztery lata, uczniowie ujrzeli zbliżające się od strony Bukownicy przemarznięte i wygłodniałe, zniechęcone wojska niemieckie. Część żołnierzy rozlokowała się na spoczynek w murach naszej szkoły. Tymczasem wieczorem, tego samego dnia, 27 stycznia 1945 roku, również od strony Bukownicy, do Żytowiecka wkroczyli Rosjanie, zaskakując Niemców. Rozpoczęła się strzelanina. Ostrzelany został także, ślady widoczne są również współcześnie, budynek naszej szkoły. Poległo około stu sześćdziesięciu Niemców. Kilka miesięcy później 1 kwietnia 1945 roku żytowiecka szkoła ponownie zapełniła się dziatwą szkolną. Ich nauczycielką została p. Janina Dorczykówna.
Tymczasem uczniowie klasy trzeciej gimnazjum ponownie powrócili do roku 2019, by po kilkuminutowym spacerze znaleźć się na terenie dawnego zespołu folwarcznego. Czekał już tam na nich p. Krzysztof Skiba, najpierw dzierżawca, a od roku 2013 właściciel owczarni i kilkuset owiec. Tym razem uczniowie sporo dowiedzieli się o niuansach związanych z hodowlą tych zwierząt. Na własne oczy zobaczyli również folwarczne podwórze, murowaną kuźnię oraz pochodzący z XIX wieku trzykondygnacyjny spichlerz.
Kolejnym miejscem, do którego dotarli gimnazjaliści, była wybudowana w latach 1773-1776 świątynia pod wezwaniem świętego Stanisława Biskupa. Uczestnicy spaceru dowiedzieli się wówczas, że fundatorem żytowieckiego kościoła był poseł kaliski na sejm elekcyjny, popierający elekcję Stanisława Augusta Poniatowskiego, pisarz wielki koronny, bogaty i bardzo religijny człowiek – hrabia Maksymilian Mielżyński.
Wychowawca przybliżył również gimnazjalistom sylwetkę wspomnianego już na wstępie księdza Stanisława Zinglera. Ten niezwykle zasłużony dla naszej miejscowości kapłan objął żytowiecką parafię 6 marca 1873 roku. Funkcję proboszcza pełnił przez trzydzieści trzy lata. To właśnie temu niezłomnemu kapłanowi Żytowiecko zawdzięcza obecny, wybudowany w latach 1885-1886 budynek probostwa oraz utworzony w roku 1900 cmentarz.
Wiosenny spacer stał się także okazją do przybliżenia młodzieży sylwetki Leona Włodarczaka, mieszkańca Żytowiecka, z zawodu kupca zbożowego, podczas Powstania Wielkopolskiego dowódcy powstańczej kompanii gostyńskiej. Za kilka miesięcy, we wtorek 2 lipca, minie sto lat od śmierci żytowieckiego powstańca. Właśnie 2 lipca 1919 roku wraz z trzema innymi osobami podporucznik Włodarczak powozem konnym powracał z odprawy w Trzebini. W lesie nieopodal Kąkolewa powstańcy zostali ostrzelani z karabinów maszynowych przez Niemców. Ranny Leon Włodarczak został wyciągnięty z powozu i zatłuczony kolbami karabinów. W imieniu wychowawcy oraz koleżanek i kolegów znicz na mogile żytowieckiego powstańca zapalił Szymon Paszkowiak.
Nim gimnazjaliści zakończyli spacer i powrócili do szkoły, udali się także w okolice oddanego do użytku w 1962 roku Wiejskiego Domu Kultury, w którym trzy lata później powstała filia Biblioteki Publicznej w Poniecu.
Naprawdę warto przybliżać młodzieży historię miejscowości, w której albo się mieszka, albo uczęszcza do szkoły.
Nie każdy młody człowiek zastanawia się przecież, co wydarzyło się w miejscu jego zamieszkania lub nauki kilkadziesiąt lub kilkaset lat temu. A historia naszej małej ojczyzny potrafi być także niezwykle ciekawa.
Tekst i foto: Krzysztof Blandzi