Andrzejki w gimnazjum
Klasa trzecia gimnazjum pewnego rodzaju wyjątkowością i niepowtarzalnością zapisała się w historii naszej szkoły już w chwili swego powstania, co miało miejsce w czwartek 1 września 2016 roku. Już tego dnia podopieczni p. Krzysztofa Blandziego przeszli do historii jako ostatnia klasa gimnazjalna rozpoczynająca naukę w dziejach Zespołu Szkół Szkoły Podstawowej i Gimnazjum w Żytowiecku. Taką nazwę do niedawna nosiła nasza szkoła.
Od wspomnianego wyżej dnia tak nielubiany przez wszystkich, odmieniany we wszystkich przypadkach przymiotnik „ostatni” towarzyszy i towarzyszyć będzie gimnazjalistom aż do piątku 21 czerwca 2019 roku, gdy historia klasy, a zarazem dwudziestoletnia historia gimnazjum w Żytowiecku dobiegnie końca.
To właśnie uczniowie klasy trzeciej gimnazjum przed dwoma laty, w czwartkowe popołudnie 22 września 2016 roku, uczestniczyli w składającej się z trzech części ostatniej w historii szkoły uroczystości otrzęsin i pasowania uczniów klasy pierwszej gimnazjum. W środę 19 grudnia bieżącego roku trzecioklasiści będą ostatnim rocznikiem w historii naszego gimnazjum, który w towarzystwie wspaniałych gości w sali nr 14 zasiądzie do wieczerzy wigilijnej. Wiosną przyszłego roku czeka ich udział w ostatniej w historii żytowieckiego gimnazjum pielgrzymce do Sanktuarium Matki Bożej Licheńskiej. Później będą jeszcze ostatnia gimnazjalna wycieczka, ostatni w historii gimnazjum komers oraz ostatnie w historii żytowieckiej szkoły zakończenie roku szkolnego w gimnazjum.
A tymczasem w piątkowe, późne popołudnie 30 listopada 2018 roku dziewiętnaścioro uczniów klasy trzeciej gimnazjum w towarzystwie swego wychowawcy p. Krzysztofa Blandziego spotkało się w sali nr 14, by wziąć udział w ostatnich w historii naszego gimnazjum klasowych andrzejkach. To właśnie tego dnia swoje święto obchodzi patron panien – święty Andrzej. Przed wiekami młode kobiety w wigilię świętego Andrzeja różnymi sposobami próbowały dowiedzieć się, jaka będzie ich przyszłość. Wówczas naprawdę wierzono w istnienie duchów zstępujących na ziemię po to, by oznajmić dziewczynom ich dalszy los. Dla młodych kobiet najważniejszy był temat zamążpójścia. Małżeństwo dawało kobiecie zupełnie inny status społeczny.
Powróćmy jednak do piątkowej zabawy andrzejkowej, w której uczestniczyli żytowieccy gimnazjaliści. Choć wszyscy umówili się na spotkanie w szkole o godzinie siedemnastej, to już trzynaście minut wcześniej jako pierwsi w sali nr 14 pojawili się Alan, Jagoda i Laura. Z kolei trzy minuty po godzinie siedemnastej jako ostatnia przybyła na nie Joasia.
Gdy tylko zabrzmiały pierwsze dźwięki muzyki, młodzież ruszyła do tańca. Wcześniej wśród chłopców rozlosowane zostały karteczki z imionami dziewcząt, z którymi zatańczyli pierwszy taniec. I tak po chwili można było podziwiać umiejętności taneczne między innymi Karola i Roksany, Mateusza i Laury oraz Alana i Sandry. Jedna z zabaw polegała także na wyborze partnera do tańca z zawiązanymi oczami. To dzięki tej zabawie jeden z Kacprów zatańczył z Olą, a Roksana z Alanem.
Co kilkadziesiąt minut przerywnikiem w zabawie były wróżby andrzejkowe, które dla swych rówieśników przygotowały Joanna, Karolina oraz Kornelia. Między innymi uczestnicy klasowych andrzejek losowali kartki w wybranym kolorze, z których dowiadywali się, co ich czeka w przyszłości.
Podczas gimnazjalnych andrzejek ich uczestnicy poznali także imiona przyszłych mężów lub żon. Czas pokaże, czy w przyszłości Aleksandra zostanie żoną … Aleksandra, Karolina Kacpra, a Kornelia Konrada. Za kilka lat dowiemy się również, czy Karol ożeni się z Izabelą.
Dokładnie o 18.17 do nieco już głodnych gimnazjalistów dotarły zamówione w krzemieniewskiej pizzerii „Dobre Co Nieco” pizze. Na szkolnym korytarzu rozszedł się charakterystyczny zapach cieszących oczy Margherity, Wiejskiej, Classica oraz Popolare. Konsumpcja podstawowej potrawy kuchni włoskiej trwała do godziny 18.37.
Kilka minut przed godziną dwudziestą ostatnia w historii żytowieckiego gimnazjum zabawa andrzejkowa dobiegła końca. Młodzież posprzątała salę lekcyjną, by o 20.07 opuścić mury szkoły.
Tekst i foto: Krzysztof Blandzi